W dniach 7-8 października stowarzyszenie „Wszystkie dzieci nasze są” zorganizowało wyjazd w Bieszczady w ramach akcji „Różaniec do granic”. Było to bardzo ciekawe doświadczenie dla wszystkich obecnych.
7 października ok. godz. 4:30 wyruszyliśmy autobusem, a po dojechaniu na miejsce wybraliśmy się w góry. Udało nam się zdobyć Tarnicę, Halicz , Rozsypaniec , przełęcz Bukowską i kilka mniejszych szczytów na granicy polsko-ukraińskiej. W trakcie wędrówki połączyliśmy się z akcją „Różaniec do granic” przeprowadzoną w całej Polsce. Pod koniec dnia udaliśmy się do miejscowości Ustrzyki Górne, do domu rekolekcyjnego im Jana Pawła II gdzie spędziliśmy noc.
Niedzielę rozpoczęliśmy Mszą Świętą, a później wyruszyliśmy w drogę, aby osiągnąć kolejny cel, którym było schronisko „Chatka Puchatka” znajdujące się na Połoninie Wetlińskiej. Po zdobyciu szczytu wróciliśmy do autobusu i wyruszyliśmy w drogę powrotną.
Dla wszystkich uczestników tej wyprawy było to niecodzienne wydarzenie. Oprócz wspaniałych widoków oraz zaznania wypoczynku mogliśmy połączyć się z akcją „Różaniec do granic” i stać się jej częścią. Każdy z obecnych na pewno zapamięta ten wyjazd na długo.
Karolina Niziołek
Różaniec do granic to kolejna akcja integracyjna , wspólna modlitwa, spotkanie z Bogiem wzdłuż granic Polski. Podopieczni ,rodzice, opiekunowie oraz wolontariusze stanęli na wysokości zadania. Mimo trudnych warunków atmosferycznych , w błocie, deszczu ze śniegiem przemierzali z różańcem w sercu i ręku bieszczadzkie szlaki. Młodych nie odstraszyła zła pogoda , niektórzy mieli chwilę załamania i słabości , bo przecież lepiej by było leżeć na „wygodnej kanapie”, lecz ubraliśmy wygodne buty i pokonaliśmy trud, gdyż to był ” Rajd Aniołów” i ważny był Duch św w naszych sercach, były nasze wspólne i prywatne intencje. Jestem pełna podziwu dla naszej młodzieży, rodzin, dzieci – Jeremiasza , Oskara, Karola Julity ,Mileny i maleńkiej Oliwki są niesamowici, prawdziwi aniołowie do „tańca i różańca „
Barbara Duran
Wyjeżdżając z grupą w Bieszczady na Różanie do Granic nie miałam pojęcia jak będzie wyglądała nasza trasa w góry i dlatego zabrałam syna Jeremiasza i jego kolegę Oskara, którzy mają po 9 lat . Myślałam , że sobie troszeczkę pospacerujemy i będzie to relaksacyjny wolny spacer . A tu okazało się że moje wyobrażenie wyglądało zupełnie odwrotnie . Zdobyliśmy kilka przepięknych i bardzo trudnych szczytów Bieszczad , widoki nie do opisania zatykały wdech w piersiach , pokonując te trudną trasę musze się przyznać ,że miałam chwile zwątpienia i łezka w oku się zakręciła z myślą , że nie dam rady. Ale przecież aż wstyd by było się przyznać przed chłopakami , że mama wysiada i dlatego patrząc na ich jak prowadzą grupę pierwsi, dawali mi tyle siły , że dałam rade. Dzisiaj wiem, że razem można pokonać i spełnić wszystkie marzenia , ale najważniejsze jest aby sie nie poddawać i aby był zawsze ktoś , kto w każdej chwili poda rękę.
Dziękuję wszystkim ,że cudowna wycieczkę i juz wiem że to była moja pierwsza, ale nie ostatnia.
Bęben Kinga